Trekking na Suphan Dagi – drugi co do wielkości wulkan turecki
W ramach podbojów tureckich, następnym celem po Erciyes Dagi był Suphan Dagi. Wówczas – wraz z moim towarzyszem Krzyśkiem – żyliśmy celem późniejszego wejścia na Ararat, co ostatecznie spaliło na panewce ze względu na pogodę. Ten (to znaczy Ararat) poczekał na swoją kolej w półtora miesiąca póżniej.
Wysokość szczytu wynosi 4 058 metrów, co czyni go drugim co do wielkości wulkanem w Turcji. Ostatnia erupcja Suphan Dagi miała miejsce około 16 tysięcy lat temu, co oznacza, że jest on uśpiony. Na zboczach wulkanu znajdują się źródła termalne i kraterowe jeziora, co czyni go popularnym celem turystycznym.
Podbój Suphan Dagi
Na szlak wyszliśmy równo o 8:00. Samochód zostawiliśmy przy dróżce na 2260 m n.p.m. Po drodze minęliśmy znak, że aktualnie nie można wchodzić na szczyt bez przewodnika, ale… informację tę przetworzyliśmy już po powrocie 😊
Pogoda na cały dzień zapowiadała się przeciętnie.
- Teoretycznie miało być: słońce za chmurą, wiatr średni i temperatura ok. 0°,
- Praktycznie było: pełne zachmurzenie z widocznością do 5 metrów, ciągłym silnym wiatrem, który powodował odczuwalną temperaturę lekko poniżej -10°,
W trakcie pierwszej godziny, która była jeszcze w miarę znośna, widzieliśmy jak wygląda szczyt. A raczej jak nie wygląda. Po tym czasie przeszliśmy już w pełną mgłę. Mieliśmy track prowadzący na szczyt, ale i tak – mimo warunków – droga była dość intuicyjna i prosta technicznie.
Droga – od 2700, aż do 3700 metrów – to był w skrócie jeden wielki szum spowodowany przez wiatr. A w trakcie jego kolejno:
- Na 3200 m z rąk wyleciał mi banerek klubowy,
- Na 3700 m moja puchówka,
- Na 3900 m… skarpetki Krzyśka (ale spokojnie, nie wyrwało go z butów).
Zdarzało mi się nieraz chodzić w skrajnie nieprzyjaznych warunkach, ale zazwyczaj były one przez jakiś krótszy okres. W tym przypadku były one do samego szczytu i przez 1/3 drogi powrotnej.
Suphan Dagi składa się z kilku wierzchołków i przyznam szczerze – nie mam 100% pewności, że byliśmy na najwyższym z nich. Garmin mówi, że tak, Mapy.cz że nie, a widoczność – cóż – nie pozwala na weryfikację technologii. Faktem jest natomiast, że wspięliśmy się na calderę, co też zrobiliśmy trochę po swojemu…
…bo poza (i tak nie utartym) szlakiem. Zobaczyliśmy ścianę, więc zwyczajnie nie zważając na to, czy tak idzie szlak, czy nie – weszliśmy w nią bez słowa. Momentami było trudno (zwłaszcza, że raki do końca mieliśmy w plecaku) i adrenalina skoczyła. Wspólnie jednak stwierdziliśmy, że w końcu coś ciekawego się zadziało, a i ten jeden czekan na spółę nie wzięliśmy nadaremno.
Jak już wspominałem, łącznie ze szczytem, nie było widać nic poza swoimi ostatnimi trzema krokami. Zdjęcie z banerkiem klubowym (na szczęście mieliśmy dwa!) zrobiliśmy tuż pod najwyższym zdobytym przez nas punktem, a następnie zaczęliśmy zejście. W górę szliśmy 6 godzin, pokonując przy tym 2000 metrów przewyższenia.
Nasza droga powrotna była trochę inna. Wracaliśmy żlebem (który przy wychodzeniu był z naszej prawej strony) z nadzieją na… zebranie naszych porwanych fantów. Widzieliśmy, jak nasz banerek i kurtka leci w tamtym kierunku, dlatego lekko zmodyfikowaliśmy naszą trasę.
Z naszych trzech fantów znaleźliśmy… wszystko!
- Skarpetki leżały tuż po ścianą,
- Banerek na ~3500 m,
- Kurtka dokonała lotu 600 metrów w dół i leżała na samym końcu żlebu.
Zejście zajęło nam niecałe 2,5 godziny. W trakcie niego mogliśmy zobaczyć w końcu miejsce naszego przeznaczenia.
Podsumowując…
Suphan Dagi jest popularny i fajny z dwóch powodów. Jest:
- Prostym czterotysięcznikiem,
- Blisko Araratu i można go potraktować aklimatyzacyjnie.
(foto. Kacper Mrowiec)
Ponadto, w okolicy wulkanu znajduje się m.in. jezioro Wan oraz krater Nemrut. Ta część Turcji tj. na wschód od Kapadocji, jest już znacznie mniej turystyczna, przez co zaznacie prawdziwego, nieskażonego turystyką, tureckiego klimatu. Dowiecie się również czym jest turecka gościnność, której poziom zaskoczy niejednego!
Kacper Mrowiec
seryjny zdobywca gór i wiecznie nienasycony podróżnik. Rekordzista Korony Gór Polski solo (72:58 h) i zdobywca 45/46 szczytów Korony Europy w 12 miesięcy. Wszędzie tam, gdzie ładnie i wysoko.